Wyobrażasz sobie ślub, którego się nie planuje? A nawet powiem więcej, wyobrażasz sobie ogóle o nim nie myśleć? Wyobrażasz sobie niby z jednej strony marzyć o takiej niezapomnianej chwili, by kiedyś, gdy czas nadejdzie, powiedzieć ukochanej osobie TAK, w najbardziej wyjątkowych z możliwych okolicznościach, a z drugiej, w żaden sposób nie interesować się koncepcją, sukniami, butami i wszystkim innym co wiąże się z tym jednym jedynym dniem?
Jeśli jesteś kobietą, możliwe, choć niekoniecznie, bo w tradycjach polskich mocno zawinięte są prorodzinne imprezy. Jeśli mężczyzną, to bardziej możliwe jest, że temat ten raczej nie trafi generalnie kompletnie w Twoje gusta, bo przecież „faceci nie myślą o takich rzeczach”.
Od zawsze nie podobały mi się koncepcje pięknych i wielkich wesel dla dużej części rodziny i rzeszy znajomych, z którymi drogi i tak się rozejdą. Od zawsze byłam negatywnie nastawiona na tego typu imprezy, w duchu zastanawiając się, jaki w zasadzie sens jest w takiej zawziętej organizacji. Mam to szczęście, że w zasadzie nikt mnie do niczego nie namawiał, a i okazji ku temu za wiele nie było. Dość szybko wyszłam z domu, i w sposób bardzo naturalny stałam się „żoną”, bez obrączek, ceremonii i innych cudowności.
Cała ta historia jest bardzo zabawna, ale brakło by mi doby, by wszystko dokładnie opowiedzieć. Jednak stało się tak, że nagle z powodów czysto ekonomicznych, postanowiliśmy „zalegalizować” papierkiem to, co dla wielu nielegalnym mogło by być. I nie mylmy tego z jakimś dziwacznym przymusem osób trzecich, piątych czy dziesiątych. Powód był czysto ekonomiczny i w zasadzie „po tylu latach” tylko on przelał czarę.
Żyjąc w stałym związku bez ślubu nie jestem przecież żadną nowością, w końcu XXI wiek, hellołłłł… No ale wracając do tego, co chciałam opowiedzieć, po 8 latach postanowiliśmy powiedzieć sobie „tak”. Oczywiście idąc za ciosem, z dala od całej tej rodzinnej otoczki, postanowiliśmy pobrać się początkowo na… Kostaryce. Jednak to nie miejsce (poza oczywistym wykluczeniem Polski ze względów tradycyjnych), a data była dla nas istotna. A ta, którą wybraliśmy była niestety we wspomnianym miejscu niewykonalna. Za długo nie cierpiałam z tego powodu, bo naszą coroczną destynacją są Włochy, miłość wspólna i ogromna, więc… dlaczego właśnie nie tam?
Postanowiliśmy powiedzieć sobie magiczne TAK we Włoszech, jednocześnie spędzając tam urlopo-miesiąc miodowy, 3 miesiące przed godziną zero. Nie było by to zapewne wykonalne, gdyby nie znaleźć biura zajmującego się organizacją wszystkiego od A do Z. Nie oszukujmy się, sama nie mogłam być na miejscu kilka razy w przeciągu tych 90 dni, w których kompletnie zniknęłam z blogowego życia, i gdyby ktoś się tym nie zajął, nie byłoby możliwości zorganizować się na tą konkretną datę.
Sukienkę kupiłam w ułamku sekundy, czyli weszłam i już wiedziałam, że to właśnie ta moja. Droga do salonu była co prawda wyboista, i prowadziła przez tysiące kilometrów, bo okazało się, że kupiłam ją nieopodal rodzinnego domu, załatwiając w tym czasie potrzebne mi papiery w Urzędzie Cywilnym. Gdy kupiłam sukienkę, wszystko inne popłynęło z prądem – fryzura, makijaż, dekoracja. Wszystko było już pewne i „odhaczone”.
Jako, że nasza ceremonia miała być nietradycyjnym ujęciem tematu, i w zasadzie chcieliśmy być sami dla siebie, bez dodatkowych kosztów i stresów każdej mądrzącej się głowy, skończyło się na luźnej, prawdziwie polnej formie w najpiękniejszym miejscu, jaki mogłam sobie wymarzyć. Zresztą możecie zobaczyć poniżej, i mam nadzieję chociaż częściowo poczuć ten klimat.
Tym więc sposobem, od cudownego pomysłu, do realizacji ceremonii upłynął tak niewielki czas, że mogłabym obawiać się, zresztą dość trafnie, czy aby na pewno wszystko się uda. Bo co, jeśli nie? Ale muszę przyznać, że ani trochę się nie stresowałam. Czy byłam dobrze przygotowana? Nie było dla mnie głupich, nieoczekiwanych niespodzianek? Sama nie wiem. Żyłam tą chwilą, tym dniem. Co mogę powiedzieć dziś i co powiedziałabym sobie gdybym mogła cofnąć się w przeszłość?
Że ślub tylko dla nas, w miejscu, które dla nas jest wyjątkowe, jest najlepszym pomysłem na jaki można wpaść. Że ten dzień będzie najpiękniejszym w moim życiu i naprawdę nie warto się stresować (stresowałam się chwilę u fryzjerki czy aby na pewno rozumie o co mi chodzi :D). Że z takiego ślubu wynoszę to, co najistotniejsze – uczucie nie do opisania czując je każdą częścią swojego ciała, które nie jestem pewna czy towarzyszy młodym, gdy mówimy o ślubie w całym ogromnym gronie rodzinnym, z wielkimi przygotowaniami, imprezami i tymi wszystkimi bajerami…
Ja wiem, że są różne szkoły, że są różne zdania i różne gusty. I ani trochę żadnego nie neguję, każdy przecież wie, co jest dla niego najlepsze. Ale ja wiem też, że lepiej nie mogliśmy wybrać. Było najpiękniej, najlepiej, najcudowniej. Z rodziną w Polsce i tak spotkamy się na uroczystym obiedzie, „bo tak wypada”, ale to, co mogliśmy najcudowniejszego wycisnąć z tego ułamka w naszym życiu, zrobiliśmy w jedyny słuszny dla nas sposób. Sami, dla siebie i ze sobą.
I to właśnie jest najcenniejsze w życiu, we wspólnej drodze do przodu :)
Jakie jest Wasze zdanie w tej kwestii? Jakie śluby mieliście lub planujecie mieć? A może jest coś, co chętnie byście zmienili gdyby można było cofnąć się w czasie? Dajcie znać, jestem szalenie ciekawa!
10 komentarzy
Beacze
14 sierpnia, 2016 at 8:10 AMGratulacje z okazji ślubu! :)
Co do pytania to ja dopiero zaczynam myśleć o ślubie i jeszcze nie mam pojęcia jakby to miało wyglądać.
Aleksandra
15 sierpnia, 2016 at 12:13 PMDziekuje ogromnie :)
Alessandra
7 lipca, 2017 at 5:43 PMdzięki :)
myszeczka943
3 lipca, 2017 at 10:52 AMWszystkiego Dobrego :)
Alessandra
7 lipca, 2017 at 5:42 PMdziękujemy :)
myszeczka943
16 sierpnia, 2017 at 6:51 PMnmzc :*
Monika
4 sierpnia, 2017 at 4:36 PMCiekawy pomysł :) trafiłam na wpis, bo planujemy wziąć ślub w Niemczech. Właściwie to marze o ślubie tylko we dwoje w pięknym miejscu, ale nie bardzo wiem, jak sie do tego zabrać. Czy takie firmy organizacyjne śluby w innych krajach można znaleźć w internecie?
Alessandra
4 sierpnia, 2017 at 9:09 PMJak najbardziej znajdziesz je w internecie. Zastanów się w jakim konkretnie kraju chciałabyś wziąć ślub i szukaj – wyników wychodziło sporo w moim przypadku, ale trzeba się w końcu na kogoś zdecydować ;) Ślub we dwoje, bez dodatkowych stresów jakie potrafią wymyślać najblizsi, jest tutaj zdecydowanym plusem… no cóż – ja mogę tylko polecić ogromnie! :)
Monika
16 września, 2017 at 10:32 PMDziękuje za radę.
Blog mi się podoba, a zwłaszcza jego konkretność.
Ola
17 września, 2017 at 12:37 PMDziękuję ogromnie :)