Duszę i ciało. Pozostawia strzępy lichej świadomości, że coś jest nie teges. Utwierdza w przekonaniu, że jedyne i właściwe jest nasze. Niczyje inne. Perfekcjonizm zabija. Niekoniecznie w sposób dosłowny. Pozbawia nas umiejętności rozsądnego patrzenia na własne życie.
To temat rzeka. Płynie bez jakiegokolwiek stopu. Zatacza niebezpieczne koła i powraca z większą siłą. Wiem to. Doświadczyłam tego. Byłam perfekcjonistką. Jestem perfekcjonistką. Ale nauczyłam się rozumieć swój problem.
Musicie wiedzieć, że perfekcjonizm to spory problem, który stał się dzisiaj stylem funkcjonowania w teraźniejszości. Mało kto jednak, nazywając się perfekcjonistą, dostrzega destrukcyjność mechanizmu perfekcjonizmu jako nieustanne dążenie do doskonałości, w którym każde zadanie jest postrzegane jako wyzwanie, a żaden wysiłek nie jest wystarczający. Mało tego – dotknięty perfekcjonizmem człowiek próbuje desperacko unikać błędów, osiągnąć doskonałość i zyskać akceptację otoczenia.
W oczach wielu, nazwanie się perfekcjonistą, otrzymuje skrzydełka wzmożonej uwagi i akceptacji, pomieszanej z dumą i szacunkiem. Bo perfekcjonista to ktoś, o kogo warto walczyć. Bo perfekcjonista to ktoś dokładny, sumienny, skrupulatny i pracowity. Wydawałoby się, że ma same zalety. Bo perfekcjonista to doskonały pracownik, domownik, partner. Nic bardziej mylnego. Perfekcjonista, to ktoś, kto musi zorientować się, gdzie leży cienka linia pomiędzy normalnym funkcjonowaniem, a etapem depresyjnym. Bo zbyt duży poziom perfekcjonizmu prowadzi do depresji. Dążenie do realizowania nierealistycznych, skrajnie wysokich wymagań wobec siebie, które w przypadku niepowodzenia może prowadzić do obniżenia poczucia własnej wartości to już poziom depresyjny.
„Dążenie do doskonałości potrafi czasami pokazać, jak bardzo jesteśmy niedoskonali.” Janusz L. Wiśniewski
Perfekcjonizm niestety rodzi się z naszej obawy przed porażką. Tylko, że porażka jest wpisana w nasze życie. Jest normą. Perfekcjonizm to pewna forma ochrony przed nią. Źle znosimy porażki? Boimy się ich? Jesteśmy więc dobrym materiałem na perfekcjonistę. Perfekcjonizm to nasza osobista asekuracja. Myślimy, że gdy będziemy już perfekcyjni będziemy kontrolować nasz świat. Ale nie jesteśmy w stanie pokonać wszystkich przeciwności losu.
Bo świat nie jest perfekcyjny.
Cierpienie. Smutek. Niezadowolenie. To wszystko co czujemy, gdy perfekcjonizm zamienia się w problem. Bywa pomocny, owszem. Napędza motywację. Ale na jak długo?
Nie warto zabijać się za perfekcyjność wykonania zadania. Warto być szczęśliwym.
Perfekcjonizm tego nie daje.
9 komentarzy
Jan Machyński
22 maja, 2015 at 12:25 PMDobre i prawdziwe
Matka Antyterrorystka
22 maja, 2015 at 1:01 PMBardzo fajny tekst!
Marvja
22 maja, 2015 at 8:18 PMuff, a jak ciężko się pozbyć tego myślenia! u mnie niestety przerodził się w najgorsze i ostatecznie nie dałam rady, ale odbudowuję się na nowo i staram się już nie myśleć o sobie jako o tej która musi być najlepsza ;) fajny tekst :)
Alexandra
25 maja, 2015 at 11:14 AMNajważniejsze, że zauważyłaś problem! Dzięki :)
Niemiecki Emigrant
24 maja, 2015 at 6:52 PMDzięki za ten wpis. Perfekcjonista wbrew pozorom, to osoba bardzo samotna i nieszczęśliwa. Bo na swój sposób otoczenie ich nie trawi, a sam perfekcjonizm szczęśćia nie daje, tak jak napisałaś.
Pozdrawiam
Boberus
http://deutschimwasserbau.blogspot.com/
Alexandra
25 maja, 2015 at 11:15 AMDzięki :)
Paweł Zieliński
25 maja, 2015 at 12:05 PMNie da się być perfekcyjnym, ponieważ słowo to można zdefiniować na milion sposobów :)
Każdy posiada własną opinię na temat tego co to jest perfekcjonizm, a co nim nie jest.
Bez względu na nasze starania nie da się stworzyć ideału, chociaż warto do niego dążyć, ponieważ dzięki temu się rozwijamy i nie osiadamy na laurach ;)
Pozdrawiam
Ania Liebner-Olkowska
3 czerwca, 2015 at 5:09 PMJak ja nie lubię swojego perfekcjonizmu! Nie chodzi nawet o wieczne żarty z „odpowiednio ustawionego kubka” ale masę problemów „wewnątrz”. To jakby patrzeć na rzeczywistość w krzywym zwierciadle, gdzie „oni” to ludzie cieszący się życiem, z sukcesami, marzeniami – i „ja” – ta walcząca, ta wiecznie w tyle, ta niedoskonała, ta „wiecznie-nie-do-końca-dobra-by-to-zrobić”. Bardzo trudna to walka, ale może trzeba by zacząć od tego krzywego kubka, który jednak może nie stanie się powodem końca świata?
Muszę wypróbować.
Pozdrawiam
Alexandra
3 czerwca, 2015 at 5:27 PMPraca nad swoim chorobliwym perfekcjonizmem jest długa i często dość wywrotna, ale wierz mi – da się ją ukończyć z pozytywnym wynikiem ;)