Nie robię postanowień. Już nie. Od wielu lat stawiam na podążanie za sercem i o ile dla większości koniec roku to oznacza nowe postanowienia, tak dla mnie to moment na podsumowanie.
Tego co się wydarzyło i nie wydarzyło. Tego co mnie spotkało, co osiągnęłam w swoim własnym, niewymuszonym niczym, mniemaniu. Pomaga mi to uporzątkować własne życie w takim kontekście, że oczyszczam swoją głowę z rzeczy już niekoniecznie tam potrzebnych. Czy były one pozytywne czy nie, wydarzyły się, wpłynęły w jakimś stopniu na mnie czy moje wybory, ale już minęły. Czasem dobrze takie oczyszczenie zrobić. Choćby po to, by mieć w sobie miejsce na nowe doświadczenia, chęci i momenty. By czerpać z nich w całości, a nie jedynie po części, bo na przykład moje myśli cały czas krążą wokół tego, co już się wydarzyło. A Nowy Rok (i przy okazji moje urodziny w jednym) to podwójna okazja, by takie podsumowanie zrobić i… jak banalnie to nie brzmi – zacząć od nowa.
Od wielu lat traktuję to jak rodzaj noworocznego oczyszczenia i zauważyłam, że w ten sposób jestem bardziej uważna i bardziej produktywna, a to z kolei przekłada się tak naprawdę na całokształt i codzienność. Podsumowanie to fajna sprawa dla każdego z nas. Bez względu na to ile spraw zakończyliśmy sukcesem, a ile porażką. Choć może w przypadku tej drugiej, lepiej opłaca się robić takie podsumowanie?
Jesteś ciekawy co zrobiłam w zeszłym roku a co mi nie wyszło?
Zaczynamy! Co dał mi 2020 rok? A co mi odebrał?
- Zaczęłam naukę programowania – od studiów informatyczno-graficznych marzyłam gdzieś po cichu o programowaniu, ale wiecznie brakowało mi czasu. Dopiero zamknięcie w domu, kwietniowy lockdown i mniejsza ilość obowiązków etatowych sprawiła, że czas, który znalazłam, przeznaczyłam na naukę. I o ile jestem dopiero na początku drogi, to już wiem, że to coś dla mnie! Lubię i nie chcę przestawać <3 Tylko doba mogłaby być odrobinę dłuższa ;)
- Otworzyłam swoją firmę – oficialnie stałam się właścicielką firmy zajmującej się brandingiem, wizualną stroną produktów (fizycznych ale i elektronicznych) oraz doradztwem w zakresie dizajnu tworzonego dla użytkownika. Ahoj przygodo!
- Przeczytałam mnóstwo książek – zawsze lubiłam czytać, ale w 2020 przeczytałam więcej niż przez ostatnie 5 lat ciągłej pracy na etacie w biurze architektonicznym. I o ile nie chciałabym tu zostawiać nad biurem architektonicznym czarnych chmur, to jednak wszyscy dobrze wiemy, że architekci pracują trochę, hmm… nielimitowanie. Bywa i tak, no ale przecież zawód sama sobie wybrałam, co nie? ;) Właśnie dlatego robię wszystko, by kiedyś etat stał się mniej wymagający czasowo.
- Zrobiłam porządek w znajomościach – i jestem zdrowsza! Nic tak nie leczy, jak pozbycie się balastu, który jest przy Tobie tylko dla własnych korzyści. A hu… ć wam wszystkim w tyłek! Ja sobie poradzę sama. Zawsze (jak widać) byłam sama, a ta garstka przyjaciół wystarcza mi w zupełności.
- Nauczyłam się odpuszczać – zarówno sobie, jak i innym. Nie kłamstw i żerowania (patrz punkt wyżej), ale w końcu pozwoliłam sobie i najbliższym być sobą, bez względu na wszystko. To ważna umiejętność i myślę, że osoby w moim wieku raczej jej ot tak, z domu, nie wyniosły. Każdy z nas co wiecznie musiał, każdy z nas wiele razy czuł presję rodziców pod tym kątem, a ten stres i poganianie (nawet samego siebie, bo ktoś coś powiedział) weszło mocno w krew. Dziś już dojrzałam do momentu, by nawet rodzicom powiedzieć, że nie sprzątam, bo aktualnie nie mam ochoty. I wiesz co? Nic w tym złego. Jesteśmy ludźmi. Wszyscy.
- Straciłam dużo kasy – niestety dużo za dużo. Szkoda gadać, ale sam widzisz, że nie zawsze jest z górki.
- Straciłam bliską osobę z rodziny – niestety i pod tym kątem zeszły rok był kiepski. A jeszcze gorzej, kiedy mieszkasz w Niemczech i od półtora roku się z nią nie widziałeś. Lipa po prostu.
- Zaniedbałam bloga alessa.in – a tak naprawdę to i bloga i resztę kanałów. Z jednej strony nie wiedziałam czy chcę to dalej robić, a z drugiej miałam wrażenie, że nikomu to już dzisiaj nie pomaga, gdy w koło tyle skopiowanych treści na temat życia w Niemczech. Wydawało mi się, że ta droga już się skończyła, i że nie ma sensu na nią wracać. Odważyłam się niedawno.
- Odpuściłam naukę włoskiego – i szczerze powiedziawszy sama nie wiem czemu. W zeszłym roku nigdzie nie wyjeżdżaliśmy, ja zaczęłam naukę programowania a włoski poszedł w kąt. Smutno mi z tego powodu, ale wiem, że nie było to podyktowane niechęcią, a po prostu zmianą priorytetów.
- Prawie kupiłam dom i uwiązałam się z tą miasto-wsią – prawie, bo pewnie gdyby nie ta strata kasy wspomniana wyżej, cieszyłabym się domem na niemieckiej wsi, wyniesionej do miana miasta. Skoro jednak tak się stało, wzięłam to za znak. I tutaj, gdzie mieszkam obecnie, nie chcę już domu. Poczekam na inną opcję.
- Prawie wygrałam 150.000€ – taaaa…. gram w lotto. I miałam 5 liczb na 7. W chujowym ustawieniu. Wygrałam całe 70€. A mogłam 150€ gdyby te same liczby wpadły w linii. Shit happens.
- Weszłam do izby architektów – po wielu przejściach i w dalszym ciągu niepewnej przyszłości, w końcu doszliśmy do porozumienia z niemiecką izbą architektów odnośnie moich kwalifiacji i ewentualnych praktyk. Ten rok będzie przełomowy pod tym względem.
Bardzo możliwe, że są gdzieś także zapomniane rzeczy i sytuacje, o których już nie myślę, bo najwyrażniej nie były dla mnie aż takie istotne. Nie zmienia to jednak faktu, że mój 2020 ograniczał się do spacerów po lesie, zakupów spożywczych i siedzenia w domu. Zobaczymy co przyniesie jego następca…
Jestem ciekawa jak Ty widzisz takie podsumowanie, czy się takiego podejmujesz, czy raczej nie? No i pochwal się, jak spoglądasz na swój 2020? Był łaskawy, męczący czy może nudny?
No Comments