Komentowanie tego, co czytasz w internecie. Udzielanie się. Takie odnoszę wrażenie. Bo przecież tak nie myślę. Myślę tak naprawdę zupełnie inaczej.
Tak, wiem. Wszędzie piszą i mówią w koło, że to XXI wiek. I że konsumpcjonizm, i że wyścig szczurów. Że każdy bez przystanku biegnie przed siebie, że chwyta w zęby co mu się podrzuci, stąd często nie ma czasu przystanąć i powiedzieć dziękuję.
Ale coś Ci powiem w wielkiej nie-tajemnicy. Nie odpowiada mi to kompletnie. Wiesz dlaczego? Bo jestem człowiekiem, a nie robotem. I tak jak Ty czuję, oddycham i korzystam z tego, co daje mi ten sławny dwudziesty pierwszy.
Jednak wydaje mi się, że blogi coraz częściej mylone są z portalami internetowymi, które przekazują suche fakty np.o tym, jak obrać cebulę i uronić tylko trzy łzy, a ich autorzy umiejętnie myleni są z dziennikarzami, którzy „piszą tekst dla pieniędzy”. Tylko widzisz… bloger napisze o tych trzech łzach trochę więcej, wkładając w cały tekst dużo więcej uczucia, niż ten dziennikarz piszący tekst na kolanie w tramwaju (no dobra, niech będzie, że w metrze), na 5 minut przed wejściem do biura.
Pewnie domyślasz się, czemu to piszę, ale pozwól mi skończyć. Coraz częściej zapomina się, bo nie twierdzę, że Ty zapominasz, o tym, że Bloger, jak głupio by to nie brzmiało, istnieje w tej całej blogerowni dzięki… interakcji. Dzięki Internetowi, social mediom, wszystkim tym kolorowym zgrupowaniom (sekta jak nic!), ale przede wszystkim dzięki ludziom, którzy go czytają i…
…istnieją. Są z nim. Z jego tekstami. Z jego zdaniem lub przeciw niemu. Ale są.
Nie żebram o komentarze. Nie w tym cała rzecz, choć przyznam, fajnie jest, gdy ich liczba rośnie, gdy ludzie chcą rozmawiać, wymieniać się doświadczeniem. Nie ja jedna mam z tym problem. Istnieje mnóstwo cudownych, magicznych i tworzonych z sercem miejsc w sieci, gdzie wieje pustką. Zresztą, co mogę innego powiedzieć chociażby o miejscu, w którym jesteś teraz?
Wyobraź sobie, że każdy człowiek, każda duszyczka, która wpływa na statystyki, która jest tą liczbą, która tak bardzo Cię cieszy (jeśli blogujesz, rzecz jasna ;)), to jeden komentarz, jedno zdanie wyrażone w jakieś kwestii, którą poruszyłeś. Oczywistym jest tutaj statystyka, bez której nic nie zrobimy. Ale co mogę powiedzieć w kwestii, kiedy statystyki sprawiają, że moja szczęka miesiąc w miesiąc ląduje na podłodze? Kiedy co-miesięczny przyrost naturalny jest… jednostajny prostoliniowy, ale w dalszym ciągu powoli rośnie? Co jest, że tak powiem, nie teges, że widać to w statystykach, ale nie widać w komentarzach?
A no jest taki jeden szkopuł. Komentowanie jest dla słabych.
Czasem zdarzało mi się wrzucić na fanpejdż zdjęcie ze statystyk. I za każdym razem liczba była odrobinę większa od poprzedniej. Dzisiaj postanowiłam sprawdzić statystyki, ot tak, bo mi się przypomniało, że są. Gdzieś tam. Nie wiem, czy Cię to zdziwi, czy nie, oraz czy to już dużo, czy jeszcze mało, ale mam ponad 30 000 wyświetleń miesięcznie. Daje mi to ponad 6 000 użytkowników na miesiąc, z ledwie 6% współczynnikiem odrzuceń. Mało tego, ponad 40% stale wraca, 60% to nowe wejścia, nowi ludzie, którzy często czegoś u mnie szukają. A to a propos życia w Niemczech, a to architektury, a to po prostu dobrze im się u mnie przebywa…
Dostaję tony maili od ludzi, którzy „gdzieś tam w sieci mnie znaleźli”. Dostaję tysiące ciepłych słów od ludzi, którym podoba się to co robię, zarówno na blogu, jak i na youtube. Nie jest tak, że jestem niewidzialna, za co ogromnie dziękuję!
Gdyby tak jednak każdy, nowy czy nie, człowiek, który znajduje na blogu interesującą go rzecz lub pasujący temat, zostawił po sobie coś, co sprawi, że bloger będzie szczęśliwszy, życie byłoby piękniejsze. I to o ile!
Bądź słaby! Komentuj innych, by wiedzieli, że komuś zależy na tych wylanych łzach, połamanych paznokciach i czasie, który, gdy podejmujemy się tematów bardziej obszernych jak krojenie cebuli, przecieka przez palce jak rozwodnione mleko.
Pokaż komuś, że to co robi ma sens, bo spędza nad tym często całe godziny (lub dni). Nie bądź maszyną zaprogramowaną tylko na branie.
Ten tam – autor, to nie jakiś robot.
To fajny człowiek.
10 komentarzy
Marvja
12 października, 2015 at 7:42 PMKiedyś prowadziłam bloga głównie ze zdjęciami i kilkoma zdaniami, gdy postanowiłam skupić się na teksie moje statystki wzrosły i zmalały komentarze … bardzo drastycznie. Sama czytam blogi, raz komentuje innym razem już nie. Zasada jest prosta – robię to wtedy gdy mam coś do powiedzenia, gdy słowa układają się w miarę składne zdania.
Może komentatorów trzeba sobie wychować i zbierać przez lata. A może i trzeba pisać tak, by czytelnik mógł napisać taki sam setny komentarz, o tym jak go inspirujesz.
Aleksandra eM.
13 października, 2015 at 5:00 AMNie znalazłam jeszcze złotego środka ;) tak czy inaczej, nie zależy mi na komentarzach typu „fajny blog, zapraszam do mnie”. Oczywiste, że chodzi tu o wartościowe komentarze, dyskusję, własne zdanie itd. Zależy mi na interakcji z czytelnikiem, bo widzę, że on gdzieś tam jest po drugiej stronie – a gdy czasem piszesz i piszesz, a kolejne teksty spotykają się z zerowym zainteresowaniem (mowa oczywiście o komentarzach, nie wejściach), to może nieźle zdemotywować.
Dorota S. Kropla Arganu
12 października, 2015 at 8:40 PMZdaję se sprawę jak ważne są komentarze, i że dzięki nim żyje blog. Teraz jak jakiś odwiedzę i post mnie interesuje staram się zostawić po sobie ślad. Gdybym miała więcej czasu to zostawiłabym i więcej. By skomentować należy przeczytać uważnie cały post.
Ciekawe zestawienie, bloger kontra dziennikarz dużego portalu. Ten drugi pisze szybko, krótko i na kolanie a artykuł ma komentarzy więcej. Szczerze jest nim głównie hejt. Za to bloger nawet jak ma ich mniej, to są zazwyczaj bardziej wartościowe niż te na onecie. Cóż mogę życzyć Tobie i wielu blogerom? Wartościowych komentarzy lecz w dużej liczbie.
Aleksandra eM.
13 października, 2015 at 5:04 AMDobrze by było, by blogi mniej popularne, nie były przez odwiedzających traktowane jak właśnie jakiś portal informacyjny lub… sklep samoobsługowy – biorę, co potrzebuję i wychodzę. Przecież większość z nas pisze dla innych, dla siebie pisalibyśmy do poduszki.
inna bajka
13 października, 2015 at 5:13 PMNaleze do osob ktore rzadko komentuja, ale tym razem czuje sie przywolana do tablicy :) Twoj blog jest bardzo dobry, widac, ze wkladasz w kazdy wpis duzo pracy i serca.
Zastanawialas sie kiedys dla kogo piszesz? Kim jest Twoj czytelnik?
Czesc Twoich wpisow jest pelna cennych informacji dla ludzi myslacych o emigracji. Moze oni traktuja Twoja strone jak poradnik i nie widza potrzeby komentowania, chyba, ze maja dodatkowe pytania? Szkoda, bo widac, ze zadajesz siebie duzo trudu, zeby zebrac potrzebne informacje. Jednoczesnie na blogu jest tez duzo innej tematyki (i psychologia, i architektura i wakacje itd) moze one przyciagaja zupelnie innych czytelnikow?
Sama mieszkam w Niemczech od 5 lat i czesc tych informacji, ktore podajesz to dla mnie nowosc (np nigdy nie bylam na kursie integracyjnym w VSH, nie zanam sie na temacie zasilkow oraz przedszkoli bo mnie temat na razie nie dotyczy) Ale jestem jedna z 10 osob obserwujaca Twojego bloga na feedly, bo lubie czytac blogi osob, ktore mieszkaja za granica. Szukam w nich podobnych i odmiennych do moich przezyc i doswiadczen. Emigracja to proces, w ktorym nie tylko poznaje sie nowy kraj ale tez poznaje sie lepiej siebie. Czesto odkrywa – jak w moim i Twoim przypadku – ukryte poklady mocy :)
W Twoim blogu podobaja mi sie bardzo teksty opisujace doswiadczenie emigracji, teksty motywacyjne, dotyczace wiary w siebie i stawiania sobie celow i dozenia do nich. Szeczegolnie te ostatnie sa bardzo prawdziwe, czasami kontrowersyjne i czuc, ze piszesz prosto z serca. Lubie tez teksty o Twoich pasjach i hobby, chetnie widzialabym ich wiecej. Moze takich osob jak ja jest wiecej?
Przykladowo, dla mnie jako emigrantki tekst 'Jezyk obcy dla wybranych’ to nie jest jakies odkrycie. Wiadomo, jak sie zna angielski to latwiej wchodzi niemiecki, a jak sie zna te dwa – to nauka wloskiego to relaksujace hobby. Jak sie zna podstawy wloskiego to i na wakacjach w Portugalii sie nie zginie itd. Wiec coz moge napisac – tylko 'tak, zgadzam sie w 100%’ :). Pozdrawiam z NRW i prosze, pisz dalej.
Aleksandra eM.
14 października, 2015 at 12:21 PMOgromnie mi miło, że tacy ludzie, jak Ty, czytają mojego bloga! :) Nie wymagam od ludzi stałego komentowania, widzę, że oni są, i że jest ich coraz więcej. Jednak czasem, mimo uwielbienia do wkładanej pracy, patrzysz na to wszystko z boku i dociera do Ciebie, że mimo trudu jaki wkładasz w jego prowadzenie, jesteś głównie poradnikiem, tak naprawdę w każdej z poruszanych tutaj dziedzin. Nie piszę o rzeczach, które mnie nie dotyczą, bo nie byłyby moje i nie brzmiałyby prawdziwie. Stąd też mam mnóstwo bardzo prywatnych maili od ludzi, którzy wolą pozostać anonimowi, nie chcą się być może pokazywać z dylematami i historiami ze swojego życia publicznie – ciężko stwierdzić, ale tak z drugiej strony patrząc rozumiem to doskonale. Nie muszą. Mają pełne prawo napisać coś wierząc, że postaram się pomóc tak jak potrafię. Co nie zmienia faktu, że czasem chciałoby się, by ludzie nawet wbrew Twojemu wyrażonemu zdaniu nie bali się wygłosić publicznie także swojej opinii/doświadczenia – cokolwiek. Byle z głową i bez niepotrzebnej łaciny ;)
Ewka
13 października, 2015 at 6:49 PM’Nie bądź maszyną zaprogramowaną tylko na branie.’ dzięki za bezpośredniość i uświadomienie tego! Trafiłam na twój blog zastanawiając się nad przeprowadzką do Niemiec i tak zaglądam od czasu do czasu;) Lubię twój sposób opisywania rzeczywistości, poczucie humoru i nutkę ironii. Wydajesz się równą babką! Pozdrawiam ;)
Aleksandra eM.
14 października, 2015 at 12:06 PMDziękuję ogromnie za komentarz <3 Wywołał uśmiech na mojej twarzy :) A ja głupia już myślałam, że moje poczucie humoru rozumie jedynie mój Mąż ;)
Introwertyczka
1 listopada, 2015 at 9:43 PMTeż kiedyś bałam się komentować, bo uważałam to za jakiś rodzaj słabości. Z drugiej strony czy cały czas trzeba być silnym?
A teraz na moich blogach jest tak, że pod jednym tekstem po kilkanaście komentarzy, a pod innym 0. Społeczność blogowa też bywa przewrotna. :)
Aleksandra eM.
3 listopada, 2015 at 5:53 PMCoraz ciężej zatrzymać czytelnika, bo świat pędzi coraz bardziej, i coraz mniej w nim miejsca na czytanie… ;) Pora zacząć bardziej działać w innych kanałach ;)